Przejdź do zawartości
change-font-size Zaloguj

Opowiedz swoją historię Opowiedz swoją historię

Pragniemy ocalić od zapomnienia dramatyczne losy ofiar Zbrodni Katyńskiej oraz ich rodzin. Członków Stowarzyszenia „Kielecka Rodzina Katyńska", którzy chcą, by ich rodzinne historie zostały zamieszczone na stronie internetowej Stowarzyszenia, serdecznie zapraszamy do kontaktu z Jolantą Kulińską, tel. 692 363 985, e-mail: katyn-kielce@wp.pl.

Przod. Edmund Fryst - spoczywa w Miednoje

Przod. Edmund Fryst - spoczywa w Miednoje

- Wywozili ich po stu albo po dwustu w wagonach towarowych, i tak codziennie. Wśród ponad 6 tys. nazwisk na liście ofiar z Ostaszkowa jest mój ojciec. Ciało jego, tak jak i jego towarzyszy, w pohańbieniu wrzucono do dołu śmierci w Miednoje, a tajemnicę zbrodni ukryto przed światem przez ponad pół wieku – Henryk Fryst, współtwórca i pierwszy prezes kieleckiego Koła Rodzin Katyńskich, opowiada o ojcu Edmundzie i poszukiwaniach prawdy o jego losach.

 

Przed wojną

Ojciec od najmłodszych lat rozmiłowany był w koniach. Już jako młodzieniec u miejscowego rymarza wyrobił sobie umiejętności z zakresu rymarstwa i artystycznej obróbki skóry. Jak na ówczesny czas to był bardzo atrakcyjny i opłacalny zawód. Mając 22 lata, został powołany do wojska rosyjskiego i wyruszył na front niemiecki. Został ranny pod Modlinem, w wyniku czego trafił na cztery lata do niewoli niemieckiej. W tym czasie nabył wysokiej sprawności w jeździe konnej, nauczył się też podstaw weterynarii i pielęgnacji koni.
Po wyjściu z niewoli na ochotnika zaciągnął się do Wojska Polskiego i został przydzielony do Żandarmerii Powiatowej w Częstochowie, skąd pochodził. Po przeformowaniu żandarmerii w policję dostał się do Policji Państwowej i służył w rezerwie konnej w Sosnowcu. Tam też dostał mieszkanie, dlatego ja z matką i siostrą Sabiną mieszkaliśmy w Sosnowcu. Ojciec dostał przydział do III Okręgu - Kielce. Przez wiele lat służbę pełnił w dawnym województwie kieleckim, m.in. w Będzinie i na Posterunku w Siewierzu.

 

Wybuch wojny i ostatnie spotkanie z ojcem

Wraz z wybuchem wojny, 1 września 1939 roku, ojciec otrzymał rozkaz mobilizacji. W tym czasie był on w stopniu przodownika i pracował jako rymarz i sanitariusz weterynaryjny w Oddziale Konnym. Mnie, moją matkę i siostrę wojna zastała w Siewierzu, u mojej babki ze strony matki Juli Rzepeckiej. Tam też przyjechał ojciec pożegnać się z nami. Przywiózł mamie dużo pieniędzy, bo dostał czterokrotną pensję i mówił: „Heniuś, słuchaj mamy. Chowajcie się, bądźcie zdrowi. Do widzenia".

Edmund Fryst

Po wyjeździe ojca mieliśmy wrócić do Sosnowca, ale Niemcy odebrali nam mieszkanie. Zostaliśmy więc u babki w Siewierzu i przebywaliśmy tam przez cały czas okupacji.
Natomiast ojciec, wraz z całym oddziałem z Sosnowca, udał się na wschód Polski. Pod Tomaszowem Lubelskim oddział ojca został rozproszony. Prawdopodobnie po 17 września ojciec jako policjant został aresztowany przez NKWD. Z informacji, które posiadam wynika, że ojciec osadzony został w miejscowości Szepietówka, następnie zapędzony do Kowla, a stamtąd do obozu w Ostaszkowie. Obóz ten mieścił się na wyspie Niłowa Pustynia, w budynkach byłego klasztoru.

 

Karta z Ostaszkowa

Po rozstaniu mama nie wiedziała, czy ojciec wróci, ale wyczekiwała na męża i my wyczekiwaliśmy na wiadomość, że ojciec żyje. Pod koniec 1939 roku przyszła karta pocztowa z Ostaszkowa. Wiadomość ta, datowana na 25 grudnia, była własnoręcznie napisana przez ojca i adresowana do Siewierza. Z tekstu tego listu wynikało, że ojciec już 5 grudnia wysłał pierwszy list, ale ten nie dotarł do nas. Treść karty brzmiała: „Ukochana żoneczko. Donoszę, że jestem zdrowy. Kochane moje dzieci co u was słychać i u babci Rzepeckiej. Pisałem do was 5 grudnia, nie mam żadnej odpowiedzi. Nie martwcie się. Marysiu, daj mojemu ojcu o mnie znać. Sabeczko i Heniusiu, moje kochane dzieci. Słuchajcie mamusi i nie dokuczajcie. Powiadom rodzinę i ukłony dla wszystkich. Edmund Fryst."

Kartka od ojca

To był jedyny dokument na dowód, że ojciec żyje. Więcej informacji już od niego nie otrzymaliśmy.

 

Poszukiwania ojca i poznanie prawdy

Informację o odkryciu masowych grobów w Katyniu, Niemcy podawali w dniach 11-13 kwietnia 1943 r. Ogłoszone to zostało przez berlińskie radio. I już wtedy podejrzewaliśmy, że ojciec musiał tam zginąć. Jednak oficjalnej informacji nie otrzymaliśmy do roku 1990.
Jeszcze podczas wojny matka pisała pisma w poszukiwaniu ojca m.in. do Biura Informacji i Poszukiwań Polskiego Czerwonego Krzyża w Niemczech i w Genewie. Odpowiedzi przychodziły, ale nie mieli możliwości sprawdzać osób, które zostały zatrzymane na terenie ZSRR. Dopiero 22 lutego 1991 roku odpowiedzieli, że nazwisko ojca figuruje na wykazie sporządzonym przez Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych ZSRR (NKWD) w Moskwie z dnia 22 kwietnia 1940r., str.254 poz.67.

W 1998 roku napisałem wniosek o rehabilitację ojca jako niewinnej ofiary represji stalinowskich. Niedługo po tym otrzymaliśmy pismo z Ambasady RP w Moskwie: „W związku z wnioskiem o rehabilitację ofiary represji politycznych p. Edmunda Frysta informujemy, że może on zostać rozpatrzony po zakończeniu śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej prowadzonej przez Główną Prokuraturę Wojskową Federacji Rosyjskiej. Śledztwo to powinno zakończyć się pełną rehabilitacją wszystkich ofiar. Zakończenie śledztwa powinno nastąpić wciągu kilku miesięcy".

Mama długo nie wiedziała, że została wdową. Dlatego dopiero w 1948 roku wystąpiła do sądu o uznanie ojca za zmarłego. Sąd dał takie postanowienie. Datę zgonu sąd ustanowił na 9 maja 1946 r. Faktycznej daty śmierci zamordowania ojca nie poznamy nigdy. W świetle posiadanego raportu NKWD, datę śmierci ojca przyjmuję i czczę 22 kwietnia 1940.

Po wojnie wiedzieliśmy już, co spotkało Polaków na terenie ZSRR, zwłaszcza w Katyniu. Wtedy to z Czerwonego Krzyża otrzymaliśmy informację, że ojciec mój przebywał w obozie jenieckim w Ostaszkowie i figuruje na wykazie sporządzonym przez NKWD w Moskwie 22 kwietnia 1940 roku.

Kolejne potwierdzenie otrzymaliśmy z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji i z niego wynikało, że ojciec został zamordowany w Twerze i pochowany w okolicach wsi koło Miednoje, wśród 6311 funkcjonariuszy resortu spraw wewnętrznych II Rzeczpospolitej.

 

Pielgrzymka do Miednoje

W sierpniu 2000 roku, wraz z członkami Kieleckiej Rodziny Katyńskiej, odbyłem pielgrzymkę do Tweru. Wyjazd ten zorganizowany został z okazji uroczystości otwarcia i poświęcenia Polskiego Cmentarza Wojennego w Miednoje.

To miejsce wiecznego spoczynku 6311 policjantów II RP zamordowanych przez sowieckie NKWD. Ojcowie nasi przebyli kiedyś tę samą drogę co my, lecz w wagonach towarowych, stłoczeni na stojąco o głodzie i chłodzie.

Henryk Fryst, syn Edmunda (Fot. Zbigniew Masternak)

W Twerze ojciec mój wraz z towarzyszami niedoli spędził ostatnie godziny życia. Wywozili ich po stu albo po dwustu w wagonach towarowych, i tak codziennie. Wśród ponad 6311 nazwisk, na liście ofiar z Ostaszkowa, jest mój ojciec pod 67 pozycją. Ciało jego, tak jak i jego towarzyszy, w pohańbieniu wrzucono do dołu śmierci w Miednoje, a tajemnicę zbrodni ukryto przed światem przez ponad pół wieku.

Wciąż nie mogę pogodzić się z tym, że ojciec leży tam na obczyźnie i nie może spocząć na ojczystej ziemi. Wszelkie pamiątki i dokumenty związane z losami ojca zgromadziłem w pracy o charakterze monografii rodzinnej. Przez wiele lat gromadziłem też dokumenty związane ze Zbrodnią Katyńską, kierując się pragnieniem kultywowania pamięci o zamordowanych.

Źródło: www.wrota-swietokrzyskie.pl

Opr. Monika Warelis